Z pewnością kojarzycie mnie jako założycielkę marki Good Wood z genialnymi domowymi placami zabaw z drewna. Ale nie o nich dziś będzie – choć w filozofii życiowej i w założeniach autorskiej firmy jest wiele punktów wspólnych.
Nasz (społeczeństwa) stosunek do przyrody, to zmiana która dzieje się na naszych oczach i jest ona w mojej ocenie bardzo niepokojąca. Jeszcze niedawno wakacje w namiocie czy domku letniskowym to była największa przygoda i coś, na co czekało się cały rok. Obecnie prym wiodą modernistyczne hotele z klimatyzacją, minimum trzema basenami, wewnętrzną siłownią i obowiązkowo wewnętrzną salą zabaw. Kiedyś atrakcyjną aktywnością dla dzieci były zajęcia sportowe, gry terenowe czy po prostu wycieczki.
Czy faktycznie to zmiana, która jest konieczna, czy tak musi być? Czy nie da się inaczej?
Dzisiaj poopowiadam Wam o założeniach EDKUKACJI LEŚNEJ, zaproszę Was do świata naszych synów. Może kogoś zainspiruję….
Chłopcy w leśnej edukacji
Niemożliwe jest krótko i zwięźle opisać czym jest leśne przedszkole. Zacznę od najważniejszego i najistotniejszego –jest to społeczność różnorodnych ludzi – dzieciaków i dorosłych, tutorów i rodziców, którzy wyznają podobne wartości, a główną z nich jest szacunek wobec natury i zdrowe podejście do rozwoju dziecka.
Oczywiście edukacja leśna to przyswajanie wiedzy, potocznie mówiąc nauka i to dla wielu rodziców mógłby to być najistotniejszy punkt. Dzieciaki uczą się przecież liczyć i pisać, wykonują mnóstwo prac technicznych i plastycznych, poznają nowe języki, uczą się przyrody, rozwijają zdolności motoryczne… Jednak według mnie jest to coś zdecydowanie ważniejszego. I tutaj zacytuję słowa jednego z tutorów – Emilii Twardowskiej, które głośno we mnie wybrzmiewają. Te słowa są maksymą która przyświeca naszej społeczności: „Nie ma sukcesu edukacyjnego bez relacji, bez bliskości. Bez bezpiecznego stada, plemienia, które wspólnie odkrywa świat.” I zapewniam Was – to nie są puste zdania, czuję to za każdym razem przekraczając „wrota” (a w rzeczywistości niewielką furtkę) naszego leśnego przedszkola. Każde dziecko ma możliwość przywitać się z opiekunami na swój sposób – może to być mocny przytulas, uścisk dłoni albo wesołe zawołanie. Co więcej, każdy rodzic może zrobić to samo – i ja z tego korzystam, to jest cudowny początek dnia! Uwielbiam poranki w przedszkolu – tu nie ma rozstań, progów które trzeba przekroczyć, drzwi za którymi trzeba zostawić mamę czy tatę (albo z mojej perspektywy – zostawić dziecko w małej, mega głośnej i pstrokatej sali). Tutaj jest pozytywna energia, zew przygody i kolejne tajemnice przyrody do odkrycia – każdego dnia.
W naszym leśnym przedszkolu nie znajdziecie typowych podręczników, wystawki z identycznymi pracami plastycznymi, rytmiki, gimnastyki, czy wielu innych zajęć które powinny ściśle wypełniać grafik przedszkolaka. Czy się tym martwię, traktuję jako niedoskonałość tego miejsca? – wręcz przeciwnie! Każdego dnia nabieram przekonania, że las daje dzieciom to wszystko i wiele więcej. Skarby natury, to wszystko czego dzieciom potrzeba. Nic nie zastąpi swobodnej zabawy w otoczeniu przyrodą, ze śpiewem ptaków, szumem drzew i akompaniamentem spokojnego strumyka na końcu działki.
Dzieciaki wbijają gwoździe, planują konstrukcję szałasu, wykopują kamienie, sadzą rośliny, rozpalają ognisko, lepią pierogi, robią sok z kwiatów czarnego bzu, czy miód z mniszka, chodzą na wyprawy, nasłuchują, wypatrują, obserwują. Równolegle do tego, co można nazwać by „tylko zabawą” uczą się przyrody, pracują w grupach, rozwiązują konflikty, planują i wykonują ustalone wcześniej obowiązki.
I tak właśnie, zupełnie niepostrzeżenie, wymieniłam społeczne, poznawcze i emocjonalne kompetencje, których nabierają moje dzieci dzięki leśnej edukacji – a wszystko w zgodzie z naturą, niespiesznie, w odpowiednim, naturalnym tempie.
Dlaczego edukacja alternatywna?
Nasza przygoda z leśną edukacją rozpoczęła się po roku doświadczeń ze standardową placówką edukacyjną. Jaś i Franio, jak skończyli trzy lata poszli do konwencjonalnego przedszkola, z grafikiem pełnym atrakcyjnych i z pewnością bardzo rojowych zajęć, kolorowymi salami, nowoczesnym placem zabaw. Początki nie były łatwe, ale mówiono nam, że to normalne, że dziecko popłacze, a później mu przejdzie. I tak robiliśmy, wbrew naszej cichej (wtedy) intuicji, w dobrej wierze, za głosem doświadczonej kadry pedagogicznej, dla dobra dzieci. Poranki były znienawidzone przez nas rodziców, ale też przez Janka i Franka. Były one pełne stresu, napięcia, płaczu – te uczucia nie towarzyszyły tylko dzieciom, ale też nam rodzicom. To był też okres, gdy Michał jeszcze pracował na etacie, Henio był malutki, także potrzebowaliśmy rozwiązania, które pozwoli nam funkcjonować. Z czasem przyzwyczailiśmy się do sytuacji, uznaliśmy to za normę i coś naturalnego, przez co musi przejść każdy. W końcu w ciągu dnia Jaś i Franio dobrze się bawili, zapominali o rozstaniu i na twarzach nie było już smutku ani łez. Mimo wszystko codziennie ścigaliśmy się z Michałem aby jak najszybciej odebrać chłopców z przedszkola, bo ich radość była ogromna gdy tylko nas widzieli. Głęboko czułam, że coś nie gra…ale nie widziałam alternatywy. Chciałam rozwijać Good Wooda, Henio był malutki, Michał pracował.
W październiku Michał odszedł z pracy, szykowaliśmy się do okresu przedświątecznego w firmie. Równolegle zyskaliśmy trochę więcej czasu dla naszej rodziny. Jaś i Franio byli najszczęśliwsi gdy robiliśmy im wagary czy odbieraliśmy z przedszkola tuż po obiedzie. Stawialiśmy na intensywny rozwój firmy, a jednocześnie nie mogliśmy przestać myśleć o stresie i napięciu jakie nam towarzyszyło każdego dnia w związku z wyjściem do przedszkola. W końcu podjęliśmy decyzję – z punktu biznesowego bardzo nieracjonalną, z punktu emocjonalnego – jedyną słuszną – zmieniamy przedszkole!
W naszej okolicy Fundacja Dmuchawiec, która z powodzeniem prowadzi miejskie przedszkole i szkołę, ma pod opieką ponad setkę dzieci , a nadrzędnym jej celem jest by każde z nich mogło wyrażać siebie i rozwijać się świadomie, otworzyła przedszkole leśne. Szczęśliwie dla nas są jeszcze wolne miejsca. W listopadzie rozpoczynamy adaptację – my wszyscy, synowie i rodzice, powolutku, pod czujnym okiem tutorów, w bliskości, zrozumieniu, razem, wszyscy. Marzłam każdego dnia spędzając czas z chłopcami u boku leśnej rodziny. W głowie pełno wątpliwości – o temperaturę, zdrowie, brak zajęć dodatkowych, brak podręczników, brak leżakowania. Jednocześnie dużo rozmawiamy, obserwujemy, konsultujemy decyzję z rodziną, psychologiem, rodzicami innych dzieci z leśnego przedszkola. Ten proces trwa, a nam wszystkim jest coraz łatwiej, jest coraz przyjemniej, spokojniej. Franio i Jaś codziennie opowiadają o przygodach, które ich spotkały, o miejscach, które odkryli w trakcie wypraw, o tym jak powstaje śnieg, jak smakuje chleb z ogniska czy owsianka ugotowana w garnku nad płomieniem, o ptakach które odleciały na zimę do ciepłych krajów i tych, które zostały z nami. Te przygody, opowieści i odkrycia, te ubrania pachnące ogniskiem, te brudne rączki i buzie, ten spokój i uśmiech zostały i są teraz naszą codziennością. Teraz kombinujemy, żeby jak najpóźniej odebrać chłopców z przedszkola, a i tak zawsze słyszymy od nich, niezależnie od pogody „co tak wcześnie?”. Adaptacja Henia, który rozpoczął edukację leśną nie mając jeszcze 3 lat trwała dwa dni. On po prostu czuł że jest częścią tego plemienia.
Chciałabym jednak, aby dokładnie wybrzmiało, że leśna edukacja nie jest zaprzeczeniem placówki konwencjonalnej. Tak jak w każdym przedszkolu, taki i tutaj realizowana jest podstawa programowa, a dzieciaki są przygotowywane do podjęcia nauki w szkole. Różnią się natomiast sposoby jej realizacji – oparte o przyrodę i zakotwiczone w naturalnym doświadczaniu świata.
Najcenniejsze aspekty edukacji leśnej.
Człowiek jest częścią przyrody, choć coraz częściej oddala się od niej. Także każdy potrzebuje jej do prawidłowego rozwoju. Ten aspekt obcowania z naturą, wśród drzew i ptaków, dobrodziejstw lasu, w trakcie zmieniających się pór roku to najważniejszy dla mnie walor. Jedynie przebywając na łonie natury można ją odkryć, zrozumieć i nabrać odpowiedniego szacunku. Czym matka natura się nam odwdzięcza? Kontakt z przyrodą, według badań, ale też naszego doświadczenia, istotnie redukuje poziom stresu, poprawia nastrój, reguluje.
Moi synowie są obdarowywani zaufaniem i wolnością, ale funkcjonują w bardzo jasnych granicach, które dają im poczucie bezpieczeństwa. Te warunki zdecydowanie sprzyjają uczeniu się, rozwijaniu poczucia pewności siebie, samodzielności, jak również pracy w grupie, gdzie każdy jest równy i szanowany. To natomiast sprzyja rozwojowi komunikacji, mowy, nauki języków (bo nie każdy w grupie mówi po polsku).
Codzienny ruch na świeżym powietrzu, naturalny, leśny plac zabaw, pozytywnie wpływa na rozwój motoryki dużej. Prace manualne, operowanie młotkiem, czy kombinerkami, naturalna sensoryka, to wpływa na rozwój motoryki małej, a ta jest przecież kluczowa w nauce pisania i czytania.
Jest jeszcze jeden aspekt, o którym warto wspomnieć. Ja i Michał, obserwując jak rosną nasi synowie, czując potężny wpływ przyrody na ich rozwój i codziennie nabieramy przekonania że jest to słuszna droga. To przekłada się również na nasz częstszy kontakt z naturą. Korzystają wszyscy.
p.s. Zachęcam Cię również do przeczytania wpisu “dzieciństwo unplugged”
Ten tekst to wywiad dla portalu Ładne Bebe. Zdjęcia: Ładne Bebe. Cały wpis: https://ladnebebe.pl/rozwoj-dziecka-to-nie-wyscig-to-przygoda/